Może i „zwyczajny”, ale na pewno „nadzwyczajnie” ciężko zrobić mu dobre zdjęcie. Jest bardzo mały i lata głownie blisko ziemi, chowając się w gęstych zaroślach. Skacze z miejsca na miejsce i znika w mgnieniu oka… ale jak już się uda go „zamrozić” w kadrze – satysfakcja jest ogromna 🙂
Ostatniej niedzieli odwiedziłem królestwo mysikrólika. Liczyłem, że mimo pochmurnej pogody, choć przez chwilę zaszczyci mnie swoją obecnością. W gęstym lesie, wśród koron drzew, usłyszałem charakterystyczny „mysi-śpiew”, lecz Jego Wysokość nie specjalnie miał ochotę się ze mną przywitać… Dopiero, gdy uklęknąłem i pochyliłem głowę – zleciał niżej i pozwolił podziwiać się z bliska 😉
Sprzęt fotograficzny nie przepada ani za piaskiem, ani za błotem, ani za wilgocią… Czasami jednak warto się nieco poświęcić i choćby przez krótką chwilę cieszyć się bliskością tych ślicznych ptaków 🙂
Czasami zastanawiam się co robią zwierzęta, gdy pogoda im nie sprzyja. Kilka dni temu lało niemiłosiernie a wiatr łamał gałęzie drzew… Postanowiłem sprawdzić czy podczas takich ekstremalnych warunków atmosferycznych uda mi się wypatrzyć coś ciekawego. Szaraki leżały bardzo nisko w trawie i były mocno wtulone w siebie. Z daleka wyglądały jak mały, niepozorny krzaczek. Postanowiłem się do nich jakoś doczołgać, czy też raczej „dopłynąć”, gdyż w parę sekund po wyjściu z samochodu byłem już kompletnie przemoczony. Mimo tej niesprzyjającej aury, albo właśnie dzięki niej, udało mi się zbliżyć do „krzaczka” na odpowiednią odległość. Zanim jednak nacisnąłem spust migawki upłynęło około trzech godzin, ponieważ ze swojej perspektywy widziałem tylko parę oczu w trawie. W gęstym deszczu i szalejącym wietrze czekałem na moment, kiedy te długouche stworzenia wstaną chociaż na chwilę by rozprostować swoje nogi. Wtedy mogłem zrobić tych kilka ujęć. Po powrocie do domu, okazało się, że oprócz zdjęć przywiozłem zalany zegarek i podmokniętą komórkę… Na szczęście z aparatem nic się nie stało i mogę dalej uganiać się za zającami w deszczu 😉
Oj, dawno tak nie zmarzłem jak podczas dzisiejszej, porannej zasiadki…
Mimo to warto było zwlec się wcześniej z łóżka, bo kury mi dopisały i wyszły dokładnie tam, gdzie chciałem 🙂
Rodzina Saurmów władała na ziemi jelczańsko-laskowickiej ponad 500 lat… Na stałe zapisała się na kartach historii, pozostawiając po sobie wiele symboli dawnej świetności i ogromnego bogactwa. Jednym z nich są ruiny zamku na wyspie „Matunin”, które od zawsze intrygowały mnie swoim niepowtarzalnym klimatem… Całkiem niedawno, drzewa tam rosnące, zdradziły mi pewną przerażającą historię…